niedziela, 7 października 2012

Zmiany w systemie egzaminowania

Dawno nic nie było. Niestety straszenie przez rząd własnych obywateli zmianami w egzaminach przynosi swoje żniwo. Ludzie walą drzwiami i oknami do OSK, byle tylko zdążyć przed nowym rokiem. Sytuacja dokładnie taka sama jak w zeszłym roku. Pracy cała masa. Efekt tego jest taki, że szkoły pazerne na pieniądze robią wszystko, co tylko mogą aby przyciągnąć klientów. A kogo tam obchodzi jakość szkolenia, ważne żeby przestraszeni ludzie przyszli i zostawili kasę, a potem jakoś to będzie.

Oczywiście jest październik, i już pojawiają się głosy, że wprowadzenie nowych przepisów jest nierealne i niemożliwe. Na chwilę obecną ośrodki egzaminowania nawet jeszcze nie uzgodniły wymagań formalnych, jakie ma spełniać nowy system, a gdzie tam jeszcze przetargi (z odwołaniami), zakup sprzętu, wdrożenie, afery związane z ustawionymi przetargami (wszak to Polska, afera jakaś na parabank będzie), testy systemu, poprawki błędów, czas na wdrożenie systemu w ośrodkach szkolenia i pewnie cała masa jeszcze innych spraw. Czy ktoś naprawdę wierzy w to, że w kraju, w którym drogi buduje się systemem dziesięciolatek (trzech lub czterech), a metro w stolicy obchodzi 60 rocznicę trwania prac, uda się wprowadzić tak poważne zmiany w procesie egzaminowania w przeciągu niespełna trzech miesięcy? Wystarczy poczytać trochę, ile czasu zajmuje i ile razy było przekładane wprowadzenie do użytku powszechnego e-dowodów osobistych z elektronicznym podpisem, rzeczy która w takiej Estonii jest wydawana obywatelowi z urzędu już od kilkunastu dobrych lat. No więc czy ktoś w to wierzy? Ano wierzy, niestety. Cała rzesza niedoinformowanych obywateli których zamiast konkretnych informacji karmi się jakąś medialną papką i podsyca we wszystkich mediach atmosferę strachu i terroru.

W każdych mediach jest tyko informacja o tym, że w styczniu wchodzą zmiany, a że ciemny lud od zarania dziejów boi się zmian, bo wszystko co nowe i nieznane budzi przerażenie to ludzie pędzą na złamanie karku byleby tylko zdążyć przed zmianami. Nigdzie nie znajdziecie informacji o tym, że nowe zasady egzaminowania dotyczą tylko i wyłącznie części teoretycznej. Ponadto gdzie nie szukacie informacji tak padają tylko enigmatyczne i dość przerażające fakty: 3000 pytań (obecnie ok. 500), tajna baza pytań, zaledwie kilka sekund na odpowiedź, itd. Wszystko to prawda, ale czy to jest tak straszne? Jeżeli opieracie się tylko na tych danych to owszem, szkoda tylko, że nikt nie informuje o tym, iż pytania będą o wiele prostsze od tych absurdów językowych które są obecnie, o tym że na pytania będzie się odpowiadało wybierając jadą z dwóch opcji TAK albo NIE, o tym, że pytania będą się opierać na zdjęciach i filmach sytuacyjnych w stylu "Czy w tej sytuacji, masz pierwszeństwo? TAK/NIE". Czy posiadając te dodatkowe informacje nadal uważacie, że te zapowiadane zmiany są skierowane przeciwko kursantom? Przecież na tysiące takich pytań, każdy kierowca odpowiada sobie intuicyjnie podczas podróży samochodem do pracy. Zmiany w systemie egzaminowania będą dostosowane do rzeczywistości. Są skierowane przeciwko kombinatorom, którzy wolą się nauczyć na pamięć 500 pytań niż przepisów.

Kilka lat temu, gdy zmieniano przepisy dotyczące części praktycznej, czyli parkowanie na mieście zamiast na placu między słupkami, też podniosło się larum. Przecież to jest niebezpieczne, egzaminator może kogoś celowo oblać, itd. Jaki by tego efekt? Zapewne spadła zdawalność, ale czy podniosło się bezpieczeństwo? Śmiem twierdzić, że tak. Ponieważ każdy głupi był w stanie nauczyć, że jak lewy tylny słupek znika nam z pola widzenia to trzeba zrobić pełny skręt kierownicą w prawo a jeśli prawy słupek.... to wtedy kierownicą.... itd. A przecież parkowanie na mieście między samochodami a parkowanie między tyczkami to zupełnie dwie różne rzeczy.

Zamiast bać się zmian i dawać się zastraszać rządowi, zacznijcie sami myśleć. Po pierwsze zmiany są na korzyść kursantów, a po drugie nie ma jak na razie żadnych szans na to żeby weszły w życie. Dodatkowo bardzo dużo ludzi myli zmiany w ustawie Prawo o Ruchu Drogowym dotyczących uprawnień dla kierujących ze zmianami w samym egzaminie a to są różne rzeczy. W dodatku jedne i drugie są korzystne. Przez to całe zamieszanie, w Polsce powstała cała masa szemranych szkół jazdy wykorzystujących strach i naiwność ludzi, zwłaszcza młodych, nie mających żadnego doświadczenia życiowego. Ludzie chcą zdążyć przed nowym rokiem, w większości szkół brakuje już terminów, więc ludzie wybierają małe, nowo otwarte szkoły kuszące cenami które są zupełnie nie realne jeśli chodzi o koszta prowadzenia ośrodka (zwyczaje mówiąc są dumpingowe). Jak to się kończy i jak wygląda szkolenie w takich szkołach opiszę Wam już wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz